Zapłacił za kamerkę, nie zapłacił za mandat
Data publikacji 3 marca, 2020Pan Jan kilka dni temu zdecydował się na zakup kamery do swojego samochodu. Okazało się, że wideorejestrator był jedną z najlepszych inwestycji w ostatnim czasie – dzięki niemu zaoszczędził kilkaset złotych.
Rutynowa kontrola?
Wczoraj pan Jan wracał po pracy do domu, trasą którą pokonywał już setki razy. Wszystko przebiegało tak jak zwykle, aż do momentu gdy kilkadziesiąt metrów przed swoim samochodem zobaczył radiowóz i policjanta w kamizelce odblaskowej, nakazującego mu zjechać na pobocze. – Pomyślałem sobie, że to rutynowa kontrola. Ale nie! Policjant się pyta, czy znam powód zatrzymania. Trochę zgłupiałem, ale zanim dałem radę wydusić słowo odpowiedział za mnie – wyprzedzanie na przejściu dla pieszych. – opowiada z przejęciem. Pan Jan faktycznie wyprzedzał samochód, ale nie na przejściu, ale przynajmniej kilkadziesiąt metrów przed nim.
Brak wykroczenia
Nie popełnił więc wykroczenia, ponieważ przepisy nie definiują dokładnie dystansu odnoszącego się do pojęcia „bezpośrednio przed”. – Powiedziałem policjantowi spokojnie jak było. Nie dał wiary. I wtedy aż mnie olśniło, bo z tego wszystkiego zapomniałem, że mam kamerę. Zaproponowałem, że możemy zweryfikować jak było na nagraniu. Policjant je obejrzał i stwierdził, że faktycznie wszystko było zgodnie z przepisami. Z ich perspektywy wyglądało to po prostu inaczej. Kamera samochodowa to taka „czarna skrzynka”, nigdy nie wiesz kiedy się przyda. Gdybym nie miał jej w samochodzie byłoby słowo przeciwko słowu i musiałbym niesłusznie stracić kilkaset złotych – rzuca z uśmiechem Pan Jan.